Czy w restauracji straszy?

Niepozorny budynek przy ulicy Augustianskiej w Olkuszu mocno nadwerężony „zębem czasu” jest w remoncie. Widnieje na nim napis „Restauracja Popularna WSS Społem”. To właśnie tutaj podobno straszyło. Udaliśmy się tam licząc na spotkanie z duchem. Niestety od czasu rozpoczęcia remontu nikt go nie widział. Szkoda. A może po prostu widmo korzystając z faktu, że lokal jest nieczynny, udzieliło sobie urlopu?

  Tak czy owak postanowiliśmy ustalić jego rzeczywistą tożsamość. Niestety nikt w mieście nie potrafił udzielić informacji na ten temat. Nawt pani Zofia rumprecht – społeczny kustosz Muzeum Regionalnego PTTK w Olkuszu, której nieobce są wszelkie historie i legendy dotyczące przeszłości miasta. Nie bardzo umiała sprecyzować o koga chodzi.

  -  Podobno jakiś zakonnik – rzekła niepewnie.

  Dopiero w monografii Olkusza napisanej przed wielu laty przez Jana Wiśniewskiego wynika, że nie może być wątpliwości: w restauracji straszy... Biały Mnich.

   Tam gdzie obecnie stoi budynek knajpy był ongi klasztor Augustianów. Zbudował go zakonnik imieniem Jan. Fundusze na ten cel uzyskiwał ze sprzedaży srebrnego kruszcu, który przemyślnie wynajdywał w górniczych sztolniach pod ziemią. Stąd też mieszkańcy Olkusz nazwali go Białym Krukiem. Ciągłe podkopy pod miastem spowodowały jednak w ciągu wieków pekanie murów klasztornych, a ostatecznie w 1737 roku pożar zniszczył klasztor. W resztkach zabudowań pod koniec XVIII wieku Austriacy założyli magazyn wojskowy. W 1821 roku władze Królestwa Kongresowego wydały nakaz rozebrania kościoła.

  Teren, na którym stał klasztor, sprzedano Ignacemu Widerakiewiczowi, który parcelę przepołowił i jedną połówkę odsprzedał miejscowemu aptekarzowi, a drugą – sędziemu śledczemu.

  Aptekarz zaczął budować na swoim terenie kamienicę. Ale robotnicy wciąż znajdowali przy kopaniu fundamentów, jakieś kości, pierścionki i cenne ozdoby. Aptekarz wszystkie znalezione rzeczy zatrzymał, ale – jak twierdzi olkuski monografista – nabawił się od nich zakażenia i zmarł Żona aptekarza dostała wskutek tego obłędu, a syn ostatecznie odsprzedał niewykończoną kamienicę innemu aptekarzowi.

  Tymczasem na drugiej połowie parceli robotnicy w czasie kopania fundamentów odkryli prezbiterium klasztorne i podziemia z trumnami zakonników. W środku krypty stała większa trumna, a w niej leżał kościotrup z długą białą brodą.

  Odkrycia dokonano sto lat temu. W mieście stacjonował wówczas witebski pułk piechoty. Dowódca jednostki, pułkownik Łużyński, przy krypcie umieścił posterunek z budką wartowniczą, a w krypcie zmagazynował amunicję.

  Wkrótce zaczęły się tam dziać dziwne rzeczy. Co noc zaraz po wybiciu godziny 12 z kamienicy zbudowanej przez aptekarza wyłaniały się białe postacie, a  każda z nich trzymała w ręku bądź to kaganek, bądź różaniec lub książkę i defilowały obok wartownika, schodząc w dół do podziemi. Podczas pierwszego takiego seansu wartownik chciał strzelić na alarm, ale z wrażenia zemdlał. Następni wartownicy również widzieli zakonników i odmawiali pełnienia służby na tamtym posterunku. Ostatecznie dowódca pułku zlikwidował w krypcie skład amunicji.

   W 1888 roku nad kryptą zbudował sobie willę miejscowy sędzia. Przez półtora roku gnębiły go co noc duchy. W końcu nie wytrzymał i willę sprzedał pułkownikowi strażnicy granicznej.

dalej