Myśliwy z Książa
Największy zamek, jaki kiedykolwiek zbudowano na Śląsku,
wznosi się w odległości ośmiu zaledwie kilometrów od
przemysłowej dzielnicy Wałbrzycha. Usytuowany na wyniosłym
wzgórzu, u stóp którego płynie zakolem rzeka Pełcznica,
zamyka - zda się - rozległą dolinę, gdzie przed niespełna
dwustu laty założono romantyczny park.
Patrząc na wyniosłą sylwetkę budowli, trudno określić
styl w jakim ją wzniesiono - tylokrotnie bowiem kolejni właściciele
Książa zmieniali wygląd swej rezydencji. Obecnie kubatura
gmachu wynosi aż 160 000 m3, a w jego murach znajduje się
ponad 400 sal. Trudno wprost uwierzyć, że ten gigantyczny
zamek był kiedyś romańską warownią, zbudowaną z
kamiennych ciosów pod koniec XIII wieku przez Piasta z
linii świdnicko-jaworskiej, Bolka I, który zapisał się w
kronikach Śląska jako rządny gospodarz i mądry polityk.
On to z pobliskich Czech sprowadził majstrów-murarzy, by
wznieśli twierdzę zdolną odeprzeć ataki wroga, a nawet
oprzeć się oblężniczym machinom. Z piastowskiej warowni
pozostała kamienna, czworoboczna wieża obronna, gdzie ongiś
Bolkowi rycerze pełnili straże. Dom mieszkalny i stajnie
rozebrano około roku 1387, kiedy, po wygaśnięciu świdnicko-jaworskiej
linii Piastów, Książ przeszedł w ręce rycerskiego rodu
comesów de Wilcza. Zamek kilkakrotnie zmieniał właścicieli,
by wreszcie stać się własnością książąt
Hochberg-Pszczyńskich, w których posiadaniu pozostał do
roku 1939.
W połowie XVI wieku gotycką surowość murów
Książa złagodziły renesansowe krużganki i kunsztownie
rzeźbione framugi okien. Niewiele ocalało do dziś z
tamtego zamku – tylko układ komnat i korytarzy w środkowej
części gmachu, resztę zburzono, gdy w latach 1718-1734
Książ przebudowywano na wspaniałą barokową rezydencję. |
|
Przed
frontem budowli wytyczono wielki dziedziniec, okolony
kamiennymi balustradami - stanęły na nich zgodnie z modą
epoki alegoryczne figury, rzeźbione w szarym piaskowcu. Na
pierwszym piętrze gmachu powstała reprezentacyjna, pełna
złoceń i sztukaterii sala balowa o mozaikowej posadzce i
ścianach zdobnych lustrami, zwana od imienia jednego z książąt
- Maksymilianowską. Odbywały się tu festyny i maskarady,
w których tak lubował się wiek XVIII. Przedstawienia
amatorskiego teatru z Książa porównywano do teatralnych
zabaw francuskiej arystokracji w Wersalu i Petit Trianon.
Książ słynął wówczas jako najpiękniejsza
magnacka rezydencja na Dolnym Śląsku, a ówcześni właściciele
- książęta Hochberg-Pszczyńscy - jako opiekunowie artystów
i miłośnicy sztuki.
Malowniczym położeniem zamku zachwycali się nie
tylko książęcy goście, ale i odwiedzający pobliskie
uzdrowiska kuracjusze z całej Europy. Wśród podziwiających
uroki zamkowego ogrodu - założonego jeszcze w XVIII wieku
na wzór francuskich barokowych parków, pełnych grot,
fontann i strzyżonych szpalerów - był również francuski
dziennikarz Emile de Charbois, który wrażenia z pobytu w
pięknym zamku zawarł w ciekawej korespondencji,
zamieszczonej na łamach Figura w 1875 roku.
Paryżanin,
nazywając Książ “dolnośląskim Wersalem”,
szeroko rozwodził się nad pięknością zamkowych wnętrz,
wiele miejsca poświęcił urokom krajobrazu, ale przede
wszystkim dolnośląskim opowieściom, a wśród nich
historii zamkowego widma.
Otóż - jak opowiadali mu mieszkańcy zamku i
pobliskich okolic - w najstarszej, wzniesionej jeszcze przez
księcia Bolka I części zamku, a niekiedy i w parku nad
brzegami rzeki, pojawia się, zwykle gdy księżyc zdąża
do pełni - zjawa wysokiego, brodatego mężczyzny w
zielonym myśliwskim stroju, noszonym w wiekach średnich.
Odgłos jego kroków, a czasem jakby stłumiony dźwięk myśliwskiego
rogu, słyszała niejednokrotnie zamkowa służba, a niektórzy
książęcy goście, zażywający w parku wieczornej
przechadzki, spotykali go w alejach schodzących ku rzece.
dalej |