Niewątpliwie opowieść o czekającym w parku
rycerzu to już upiększająca legenda, niemniej fakt, iż z
portretem pani Teofili z Sali Herbowej łączą się jakieś
tajemnicze, a niewytłumaczalne historie, zdaje się być
nie do podważenia. Skądże bowiem wzięłaby się owa
tradycja, przekazywana jeszcze przez poprzedników jego ojca
na stanowisku zarządcy zamku, panów Frąckowiaka i
Richtera? Tradycja za czasów jego młodości tak żywa, iż
nikt nie odważyłby się pozostać po zmroku sam na sam z
Białą Damą? Czym wytłumaczyć liczne przekazy o
tajemniczych, dochodzących z Sali Rycerskiej krokach i
trzaskach? Jakże wreszcie wyjaśnić fakt, iż za każdym
razem, gdy tylko postanowił pozostać nocą w Sali
Rycerskiej by do końca wyjaśnić zagadkę, jakaś nieznana
siła powstrzymywała go przed tym zamiarem?
Być może klucz do rozwiązania zagadki uda się
odnaleźć, przyjrzawszy się bliżej wyobrażonej na
portrecie damie? Z zachowanych przekazów wynika, iż
Teofila z Działyńskich primo voto Szołdrska secundo voto
Potulicka była pod każdym względem osobą nieprzeciętną.
Niezwykle jak na owe czasy wykształcona, co tydzień
sprowadzała z Paryża nowości wydawnicze, posyłając tam
w zamian brudną bieliznę do prania. Urodzona w 1714 roku
przeżyła dwóch mężów, z którymi pożycie nie układało
się jej najlepiej, toteż całą energię poświęciła na
działalność gospodarczą w swych dobrach, a także na
przebudowę i upiększanie zamku. Jej właśnie zawdzięczamy
wspaniały, do dziś zachowany park.
Należała
do osób nie znoszących sprzeciwu, a jako
“literatka” - tak ją potocznie nazywano -
sprzyjała miejscowym dysydentom, za co niejednokrotnie
spotykały ją ostre wymówki ze strony miejscowego
proboszcza. Zmarła 26 listopada 1790 roku, przeżywszy lat
siedemdziesiąt i sześć. |
|
Cały swój
majątek, w tym także dobra kórnickie, zapisała swemu
jedynakowi z pierwszego małżeństwa, podkomorzemu
Feliksowi Szołdrskiemu. Po jego bezpotomnej śmierci klucz
kórnicki, po długim i głośnym w całej Polsce procesie,
przeszedł ponownie we władanie rodu Działyńskich.
Tak oto w skrócie wyglądałaby historia Białej
Damy. Jak dotychczas nie natrafiliśmy na nic, co mogło być
przyczyną, iż hrabina Teofila nie może po śmierci zaznać
spokoju. Wszak trudno za powód taki uważać nadstawianie
ucha płynącym z Paryża nowinkom, co gorszyć mogło
prowincjonalnego proboszcza, ale w owych czasach, tuż przed
Wielką Rewolucją, było w Polsce zjawiskiem dość
powszechnym. Archiwa kórnickie pełne są wiadomości o
gospodarczej działalności hr. Teofili. Między innymi
odnaleźć tu można notatkę, że po groźnym pożarze, który
do szczętu nieomal zniszczył miasteczko Kórnik, pani
Potulicka rozkazała rozebrać wznoszące się nad jeziorem
ruiny dawnego zameczku myśliwskiego Górków i uzyskaną z
rozbiórki cegłę rozdać mieszkańcom na budowę
zabezpieczających na przyszłość przed pożarem kominów.
Wzmianka, zdawałoby się niewiele mówiąca, ot,
godna pochwały działalność filantropijna pani na Kórniku,
gdy jednak zestawimy ją z tym, co wiadomo na temat myśliwskiego
zameczku Górków, okaże się, iż nie jest ona bez
znaczenia.
Otóż w ubiegłym stuleciu,
wydawane było w Lesznie pismo Przyjaciel Ludu czyli
tygodnik potrzebnych i pożytecznych wiadomości. W tym to właśnie
tygodniku, w numerze 28 z 14 listopada 1835 roku, wyczytać
można historię, o której dziś jeszcze wspominają co
starsi mieszkańcy Kórnika czy Bnina. Otóż
niegdyś władali Kórnikiem Górkowie - ród nie tylko potężny,
ale i bajecznie bogaty. Podobno nagromadzone ogromne skarby
ukrywali właśnie w owym myśliwskim zameczku; tam też po
śmierci Stanisława Górki strzec ich miały złe duchy.
dalej
|