Grzymisława

 Scenerią dla jej życia i rządów, które pełniła w imieniu nieletniego syna Bolesława, nazwanego później Wstydliwym, były zbrodnie, zdrady, porwania, bezpardonowa walka o władzę, toczone przez dzielnicowych książąt i możnowładców. Upadła kultura walki politycznej, a okrutny i gwałtowny Konrad Mazowiecki uderzał wściekle na ziemie Grzymisławy i jej syna, dążąc do przewodzenia polskim książętom. Czy można się więc dziwić, że słaba kobieta musiała szybko zrezygnować z tytułu „ducissa Poloniae” – księżna Polski – i pożegnać się z marzeniami o swej przewodniej roli w rozdzieranym waśniami kraju?

Nie wiemy prawie nic o młodości tej księżniczki ruskiej, księżnej zaś krakowskiej, podobnie jak o życiu większości żon Piastów żyjących przed XIV wiekiem. Kronikarze bowiem i rocznikarze zapisywali informacje o wydarzeniach mających donioślejsze znaczenie polityczne. Tymczasem księżne (podobnie jak królowe) żyły w cieniu swych mężów.
  Równie mało wiemy o wdowach książęcego rodu, a taki los, księżnej wdowy-matki, przypadł w udziale Grzymisławie.
  Była ona córką drobnego książątka łuckiego, Ingwara. Był on zresztą początkowo nie tyle księciem samodzielnym ile raczej namiestnikiem swego brata stryjecznego, Romana Mścisławicza, który na przełomie XII-XIII wieku stał się najpotężniejszym władcą na południowej Rusi.
  Jej ojciec nie mógł marzyć o wielkiej karierze ani dla siebie, ani dla córki. Ich sytuacja uległa gwałtownej zmianie, gdy Roman mając zaledwie około 40 lat zginął niespodziewanie w bitwie pod Zawichostem, 19 czerwca 1205 roku, pokonany przez księcia sandomierskiego, Leszka Białego. Władztwo Romanowe zjednoczone dopiero co przed kilku laty rozpadło się gwałtownie. Bracia stryjeczni i bratankowie Romana natychmiast przekształcili powierzone im namiestnictwa w osobne władztwa. Wśród książąt, którzy chcieli skorzystać z klęski i śmierci Romana, nie zabrakło oczywiście zwycięzcy w starciu pod Zawichostem, Leszka Białego. Jego pozycja uległa zaś w tym właśnie czasie silnemu wzmocnieniu. Bowiem po śmierci przeciwnika Leszkowego, wojewody krakowskiego Mikołaja w 1206 roku, tamtejsi panowie wypowiedzieli posłuszeństwo księciu Władysławowi Laskonogiemu i ofiarowali tron wawelski Leszkowi. Wraz z ziemiami krakowskimi obejmował on panowanie nad środkową Polską, podlegającą księciu krakowskiemu.
  Najprawdopodobniej w początkowej fazie walk o dziedzictwo po Romanie doszło do politycznego zbliżenia między Leszkiem i Ingwarem. W wołyńskiej kontynuacji Latopisu Hipackiego czytamy mianowicie następującą zapiskę: „Potemże side Ingwar w Wołodymeri poja u neho Lestko deszczer”.
  Dla Ingwara mariaż jego córki z polskim księciem był gwarancją pomocy i protekcji. Natomiast Leszkowi i panom polskim szło tu o ponowne otwarcie możliwości ekspansji na zachodnie pogranicze księstwa wołyńskiego.  Ponieważ Ingwar nie utrzymał się we Włodzimierzu, więc pozycja jego jako sojusznika gwałtownie straciła na znaczeniu dla Polaków. Jeśli wierzyć niejasnej tradycji latopisarskiej to Grzymisława znalazła się przez pewien czas w niełasce. 
  Nie wiemy dokładnie, kiedy doszło do ślubu Grzymisławy z Leszkiem. Przytoczona uprzednio zapiska ruskich roczników umieszczona została pod rokiem 6712, czyli według naszej rachuby pod rokiem 1204. Jednakże – jak zauważył to prawie przed stuleciem Oswald Balzer – data ta wymaga sprostowania. Za bardziej prawdopodobną datę zaślubin przyjąć należy rok 1207.
  Na dworze Grzymisławy, jak bywało to regułą wówczas, wychowywały się początkowo jej dzieci. Pierwsze z nich urodziło się około 1211 roku. Była to Salomea, którą już w trzecim roku życia zaręczono z królewiczem węgierskim Kolomanem, mającym wówczas sześć lat.
  Dopiero 21 czerwca 1226 roku przyszedł na świat syn Grzymisławy i Leszka, Bolesław, który z czasem zyskać miał przydomek Wstydliwy. Miał nieco ponad rok, gdy zamordowano jego ojca podczas zjazdu książąt piastowskich w Gąsawie (1227) w północnej Wielkopolsce niedaleko pogranicza polsko-pomorskiego.
  Grzymisława stanęła przed trudnym wyborem. Pozornie podjęła w pełni linię polityczną swego małżonka, znajdując pomoc jego współpracowników. Już podczas uroczystości pogrzebowych występowała w otoczeniu świeckich i duchownych dostojników, w obecności bratanka męża Kazimierza, jednego ze starszych synów księcia mazowiecko-kujawskiego Konrada, jako ducissa Poloniae – księżna Polski, podobnie jak poprzednio Leszek występował często jako dux Poloniae. W tytule tym, wyrażała się pretensja księcia krakowsko-sandomierskiego do przewodzenia innym Piastowicom. Ani Grzymisława, ani dostojnicy krakowscy i sandomierscy nie łudzili się, by piastowscy władcy dzielnicowi czy możnowładcy polscy pogodzić się mogli z politycznym prymatem sprawowanym przez kobietę. Było to sprzeczne z ówczesnym modelem życia rodzinnego, z obowiązującym wciąż jeszcze na naszych ziemiach wyłączeniem kobiet z życia publicznego. Nie mogła więc Grzymisława sądzić, że uda się jej pozyskać uznanie swej przewodniej roli wobec stryja, brata i braci stryjecznych swego zmarłego męża.  
   Użycie więc przez nią tytułu „ducissa Poloniae” uznać wypada za sposób otwarcia gry politycznej. Była to najprawdopodobniej stawka rzucona na stracenie: rezygnacja zaś z niej w czasie pertraktacji, służyć miała obronie spraw dla Grzymisławy istotniejszych: zachowania dla półtorarocznego synka księstwa krakowskiego (wraz z Polską środkową) i sandomierskiego. Jeszcze w marcu, tuż przed zjazdem ze szwagrem, Konradem Mazowieckim, Grzymisławę tytułowano w jej księstwie „księżną Polski”, lecz już podczas zjazdu zrezygnowała ona z tego tytułu podpisując jeden z dokumentów jako „księżna Krakowa i Sandomierza”.
  Za cenę więc rezygnacji z nierealnego dążenia do przewodzenia książętom polskim, Grzymisława zyskała najwyraźniej uznanie przez Konrada i jego synów swych praw opiekuńczych w księstwie krakowskim i sandomierskim. Konrad nie zakwestionował też przynależności do księstwa krakowskiego dawnej prowincji środkowo-polskiej, w skład której wchodziła tzw. biskupia kasztelania wolborska (owe „kasztelanie” biskupie były właściwie kluczami majątkowymi, w których biskupi sprawowali funkcje kasztelańskie przy pomocy swych urzędników).
  Porozumienie się Grzymisławy ze szwagrem było najwyraźniej zapowiedzią dobrej między nimi współpracy, co musiało zaniepokoić panów małopolskich, zwłaszcza krakowskich.  Bez udziału Grzymisławy przeprowadzili oni pertraktacje, z seniorem książąt piastowskich, Władysławem Laskonogim, władcą wielkopolskim. W Cieni, wsi leżącej na pograniczu Kaliskiego, które należało do Wielkopolski, oraz Sieradzkiego wchodzącego w skład środkowo-polskich ziem księstwa krakowskiego, stary książę wystawił dwa bardzo istotne dokumenty na ręce biskupa Iwana oraz wojewody krakowskiego Marka i sandomierskiego Pakosława, a także innych wysokich duchownych i świeckich panów małopolskich. Laskonogi powołując się na umowę o przeżyciu z Leszkiem, zaadoptował jego maleńkiego syna, czyniąc go swoim dziedzicem, lecz jednocześnie objął nad nim opiekę i rządy w księstwie krakowsko-sandomierskim. Przyrzekał, że będzie stanowił prawo i wyrokował za zgodą biskupa i baronów. Z tego powodu ten przywilej traktowany jest jako pierwszy akt w dziejach polskiego parlamentaryzmu. Przyrzekał też książę Władysław Laskonogi, że będzie „zachowywał wobec każdego przysługujące mu prawo”. W drugim przywileju zobowiązał się książę obserwować wolności Kościoła, zwłaszcza zaś przywileje katedry krakowskiej i instytucji kościelnych położonych w diecezji krakowskiej. 
  Gdyby udało się zrealizować program polityczny, przyświecający panom małopolskim, to Bolesław Leszkowic po śmierci Laskonogiego stałby się władcą Małopolski, Polski środkowej oraz Wielkopolski (a w każdym razie jej gnieźnieńsko-kaliskiej części, gdyż o Poznań walczył ze zmiennym szczęściem, lecz wciąż jeszcze bezskutecznie Władysław Odowic). Zapewniłoby to możliwość podporządkowania Krakowowi, wszystkich księstw polskich. A w Krakowie, zgodnie z układem w  Cieni, istnieć miały współrządy księcia i panów. Jednocześnie Grzymisława miała zostać całkowicie wyeliminowana z gry politycznej, gdyż opiekę nad Bolkiem Leszkowicem przejąć miał Laskonogi (praktycznie zaś w jego imieniu – panowie krakowscy). 
  Powieściopisarz mógłby tu stworzyć obraz rozterek Grzymisławy, jej walki wewnętrznej, konieczności wyboru między, z jednej strony – niepewną lecz kuszącą możliwością wspaniałej roli politycznej wielkiego księcia, może nawet króla polskiego, dla jej syna w odległej przyszłości, z drugiej zaś – samodzielnego rządzenia w imieniu syna we wcale niemałym księstwie sandomierskim, które stanowiło przecież wyjściową podstawę kariery jej męża. Historyk stwierdzić może jedynie, że Grzymisława nie pogodziła się z układem w Cieni. Pozyskała poparcie panów sandomierskich, przede wszystkim wojewody sandomierskiego Pakosława Lasocica i kasztelana wiślickiego Mściwoja, którzy brali udział w układach w Cieni, lecz od razu wystąpili przeciwko nim. Już bowiem w maju 1228 roku obaj ci dostojnicy brali udział w zjeździe Grzymisławy z nie wymienionym z imienia synem księcia Romana, a więc z Danielem lub Wasylką, przy czym Grzymisława wystąpiła jako „księżna Sandomierza”. Latem tegoż roku posiłki sandomierskie pod wodzą wojewody Pakosława wzięły udział w wyprawie księcia Daniela Romanowicza na Kijów, przerwanej zresztą rozejmem. Jednocześnie Konrad Mazowiecki zajął ziemie środkowopolskie, natomiast Henryk Brodaty w imieniu Laskonogiego począł umacniać obronę Krakowa.
  W początkach 1229 roku Henryk Brodaty zwołał więc panów i rycerzy krakowskich (zapewne tylko z zachodniej części księstwa) w Spytkowicach, na pograniczu z księstwem opolskim. Przed wiecem podczas mszy ludzie Konrada otoczyli księcia Henryka; w zamieszaniu odniósł rany. Nikt nie potrafił obronić go wobec niespodziewanego ataku. Uprowadzono go sprzed ołtarza i uwięziono w Płocku. Triumfujący Konrad wsparty posiłkami sandomierskimi i ruskimi uderzył na Kalisz, którego jednak nie zdobyto. W Krakowie nadal rządził wojewoda Marek. Do Płocka zaś przybyła księżna Jadwiga, żona Henryka Brodatego. Benedykt Zientara w pięknej książce o Henryku Brodatym i jego czasach domyślał się, że „Jadwiga liczyła zapewne na swój rosnący w Polsce autorytet moralny; jakoż udało się jej uzyskać zwolnienie Henryka za cenę wyrzeczenia się przezeń pretensji do tronu krakowskiego. Porzuciwszy więc na razie myśl o władaniu na Wawelu, Brodaty wrócił na Śląsk”. 
  W znacznie trudniejszej sytuacji znalazła się Grzymisława. Zbrodnia gąsawska i porwanie w Spytkowicach ukazało, że nawet książęta przestali być nietykalni, kultura zaś walki politycznej upadła. Okrutny i gwałtowny Konrad Mazowiecki począł zagrażać także Grzymisławie. Zapewne w końcu 1229 roku zrzec się musiała księstwa sandomierskiego na rzecz najstarszego syna Konradowego, Bolesława, który już w następnym roku występował jako książę Sandomierza. Zientara wbrew dawniejszym hipotezom udowodnił, że Grzymisława wraz z synem uzyskała wówczas północną część księstwa sandomierskiego jako swe uposażenie. Później jednak otrzymała najprawdopodobniej Wiślicę i przyległe kasztelanie jako nowe uposażenie.
  W Kronice Wielkopolskiej spisanej w początkach XIV wieku, czytamy: „Skoro Bolesław doszedł do wieku dojrzałego i z matką chciał odebrać posiadłości swe od stryja Konrada, odrzuciwszy jego opiekę, Konrad pojmał  go wraz z matką i związanego oddał pod ścisłą straż w grodzie Sieciechowie. Po jakimś czasie wydostawszy się wreszcie z niewoli dzięki usilnym staraniom opata sieciechowskiego, zajął (Bolesław) z godnością grody Zawichost i Sandomierz, które dobrowolnie poddały mu się jako swemu naturalnemu panu. Posiadłszy je wezwał na pomoc przeciw stryjowi swemu księcia śląskiego Henryka, syna Bolesława Wysokiego, a brata swego stryjecznego (w tłumaczeniu K. Abgarowicza). 
  Znamy z regestrów kancelaryjnych papieża Grzegorza IX jego pismo skierowane 23 XII 1233 roku do arcybiskupa gnieźnieńskiego Pełki, biskupa krakowskiego Wisława i biskupa wrocławskiego Tomasza. Papież zrelacjonował w tym piśmie skargę Grzymisławy, która „doniosła, że chociaż szlachetny mąż Konrad, książę mazowiecki i jego synowie i niektórzy wasale tej księżnej z diecezji krakowskiej, w Twojej, arcybiskupie, i Twoich sufraganów obecności osobiście złożywszy przysięgę, zapewnili, że nie tylko nie będą prześladowali jej samej i syna jej Bolesława, lecz nadto będą bronili jej posiadłości od napadów, to przecież później oni sami księżnę tę zaprosiwszy na niegodziwy zjazd i tam ją samą ogołociwszy wstrętnie z wszystkich rzeczy i nieludzko ciężkimi ugodziwszy razami, pojmali do więzienia, wystawiając na zniszczenie i ogień jej posiadłości i majątki, a także pieniądze, które to księżna złożyła w jednym z klasztorów, nieuczciwie zabrali”.
  Wydaje się, że rzecz cała rozegrała się nadzwyczaj szybko jesienią 1232 roku. Grzymisława jeszcze w skardze do papieża wystąpiła jako „księżna sandomierska”. Później usunęła się pozornie w cień. Ze względu na bezpieczeństwo własne i syna, lecz chyba także pod dyplomatycznie i elegancko zagraną presją Brodatego, osiadła wraz z synem w Skale pod Krakowem, zarząd księstwem sandomierskim pozostawiając w rękach Pakosława młodszego. Dbała jednak,  by pamiętano, że księciem sandomierskim jest Bolesław. Toteż jako wystawca kilku dokumentów w sprawach sandomierskich w tych latach figuruje siedmio- lub ośmioletni Bolko. 
  Zaraz po śmierci Henryka Brodatego Grzymisława wraz z synem udała się do Sandomierza. Nawiązała stosunki z dworem węgierskim, być może przy poparciu swej córki Salomei oraz jej męża Kolomana, dawnego króla halickiego, który teraz władał Chorwacją i Slawonią. Zewnętrznym wyrazem poparcia węgierskiego dla Grzymisławy stało się wysłanie w roku 1239 przez króla węgierskiego Belę IV jego pięcioletniej córki Kunegundy, znanej później powszechnie pod zdrobniałą formą tego imienia jako Kinga. W Wojniczu przyjmowała ją uroczyście Grzymisława w otoczeniu panów sandomierskich i wyższego duchowieństwa. Nie obawiała się Konrada, gdyż ten po zabójstwie scholastyka płockiego i zarazem włocławskiego, Jana, został ekskomunikowany przez arcybiskupa Pełkę. Co więcej, zaraz po tym, jak Konrad ukorzył się przed arcybiskupem w czerwcu 1239 roku, a po wielkich nadaniach immunitetowych dla arcybiskupstwa, biskupstwa mazowieckiego i kujawskiego zyskał warunkowe rozgrzeszenie (warunkowe, gdyż wymagało ono zatwierdzenia papieskiego), Grzymisława zgodziła się na zjazd z Konradem. Pośrednikiem w pertraktacjach był arcybiskup, zaś w samym zjeździe w lipcu roku 1239 w Przedborzu nad Pilicą wziął udział obok arcybiskupa także biskup krakowski Wisław. Domyślać się można, że doszło tam do uznania przez Konrada władzy Grzymisławy i jej syna Bolesława w Sandomierskim, za co oni zgodzili się milcząco na pozostanie w rękach Konrada księstwa łęczyckiego, obejmującego ziemie środkowo-polskie. Sprawy księstwa krakowskiego na  pewno nie podejmowano, rządził tam bowiem książę Henryk Pobożny, następca Henryka Brodatego. 
 „Dzieło obydwu Henryków ostało się w ogniu próby i rokowałoby jak najlepsze nadzieje, zwłaszcza w przypadku uzyskania przez Henryka Pobożnego korony królewskiej. Gdyby więc nie najazd mongolski 1241 roku, Polska zostałaby zjednoczona już w połowie XIII wieku przez księcia śląskiego. Związek tej ziemi z resztą Polski zostałby wobec tego umocniony i utrwalony” – słusznie wywodził B. Zientara. Stało się jednak inaczej, a ziemie śląskie powoli odeszły od polskiego królestwa. Najazd mongolski zdruzgotał istniejące układy polityczne.
Wystarczyło jednak, by Mongołowie wycofali się z Polski i Węgier, by książęta polscy rzucili się w wir walk domowych. Zabrakło Henryka Pobożnego, który padł pod Legnicą, podejmując daremną walkę, nie wsparty przez innych książąt. Jedynie Pobożny mógłby bowiem dzięki swemu autorytetowi powstrzymać wybuch wojen wewnętrznych.
  Według późno zapisanej, lecz wiarygodnej tradycji, Grzymisława wraz z synem i jego narzeczoną na wieść o najeździe mongolskim uszła najpierw na Węgry, a gdy nizinę węgierską zalały zagony koczowników – na Morawy. Nim wróciła do kraju, Konrad zajął już księstwo krakowskie wspomagany przez panów i rycerstwo sandomierskie. Pogodzić się z tym musiała nieliczna grupa panów krakowskich, która zamierzała osadzić na tronie wawelskim Bolesława Łysego, zwanego też Rogatką, najstarszego syna Henryka Pobożnego. W momencie jednak gdy Grzymisława wraz z synem obejmowała ponownie władzę w Sandomierzu, Konrad oderwał od tego księstwa jego zachodnio-północne skraje, tworząc efemeryczne księstwo żarnowskie.
  Już w roku 1242 doszło do napięć między Konradem i rycerstwem krakowskim. Gwałtownie też wzrosły napięcia między Konradem i jego bratankiem, Bolesławem Wstydliwym. Zapewne dopiero wówczas oficjalnie Wstydliwy (faktycznie Grzymisława) żądał oddania mu księstwa krakowskiego, skończył bowiem już lat czternaście, a więc według nawet najsurowszych poglądów tamtej epoki był w pełni sprawny do wykonywania władzy monarszej. Konrad zebrawszy wojska w maju 1243 roku uderzył na księstwo sandomierskie, wkraczając na nie na jego styku z księstwem krakowskim. Sandomierzanie musieli dobrze obserwować ruchy Konrada, gdyż do bitwy doszło w pobliżu granicy, pod Suchodołem. Na pomoc Wstydliwemu przyszło rycerstwo krakowskie, klęska Konrada była zupełna. 
W następnych latach Konrad co rusz uderzał to na Sandomierskie, to na Krakowskie, nie mogąc zwyciężyć, niszczył przecież kraj, Grzymisława natomiast podejmowała kilkakrotnie próby pogodzenia się z Konradem i zawarcia pokoju. Po śmierci Konrada Mazowieckiego, księstwo Wstydliwego zażywać miało przez długi czas pokoju. Grzymisława zaś zaprawiała swego syna do rządów. Zachowywała przy tym największą elegancję prawniczą. Dokumenty wystawiane były zawsze na imię Bolesława, księcia krakowskiego i sandomierskiego; niekiedy tylko wspominano, że działał on „wraz z panią Grzymisławą, matką naszą”. Bywało, że Grzymisława sprawowała sama sądy, lecz zastrzegała, że czyni to z upoważnienia syna. Podobnie jak po śmierci męża, tak po śmierci Konrada, Grzymisława dążyła do ugruntowania pokoju wewnętrznego w księstwie krakowsko-sandomierskim. Także ci panowie małopolscy, którzy do końca wytrwali przy Konradzie, zostali chętnie powitani w Krakowie, otrzymali wysokie urzędy, otwarta była dla nich i ich synów droga do nowej kariery.
Zapewne pod wpływem córki Salomei, która po śmierci męża powróciła do Polski (nie miała bowiem dzieci), Grzymisława poczęła popierać nowy zakon utworzony przez św. Franciszka z Asyżu. Pochowano ją po śmierci w 1258 roku w kościele franciszkańskim w Zawichoście, w którym dzięki staraniom Salomei powstał też klasztor klarysek. Wydaje się, że Grzymisława przełamała wzór postępowania, który zabraniał kobietom udziału w życiu politycznym, zwłaszcza zaś sprawowania władzy. Miało to doniosłe znaczenie dla przemian kultury życia publicznego w Polsce. Warto więc chyba pamiętać o tej ruskiej księżniczce, krakowskiej i sandomierskiej księżnej, która odwagę cywilną łączyła z elegancją poczynań i rozsądkiem politycznym.


bootstrap templates