Mogła być godzina 22 albo 23, kiedy stanęli pod murami. W świetle księżyca Krzyżtopór sprawiał wrażenie wręcz niesamowite. Patrzyli chwilę, gdy naraz uwagę ich zwrócił ciemny, poruszający się cień. W blasku jasno świecącego księżyca cień ten przybrał kształt człowieka na koniu. Z ramion jeźdźca wyrastały husarskie skrzydła. Było to raczej niezwykłe niż straszne. Zjawisko trwało kilka chwil, aż znikło w ciemnościach.

  O zjawie jeźdźca pojawiającego się na murach słyszał również niejednokrotnie mieszkaniec Ujazdu, długoletni opiekun zamkowych ruin.

  Istnieje jeszcze drugie widmo w zamku Krzyżtopór. Śmiałek, odwiedzający zamek gdy ciemność zapadnie, spotkać się może z Białą Damą, błądzącą po porosłym trawą dziedzińcu. Opowieść ta - spisana wierszem - zawarta jest w kronice Krzyżtoporu.

  Dlaczego właśnie w takiej postaci zwykły pojawiać się duchy wspaniałego niegdyś zaniku? Spróbujmy zapoznać się bliżej z ludźmi, którzy tu kiedyś mieszkali.

  Po śmierci pierwszego właściciela - wojewody Krzysztofa Ossolińskiego - Krzyżtopór przeszedł na jedynego spadkobiercę - wojewodzica Krzysztofa Baldwina. Jednakże i ten niedługo zamieszkiwał w jego murach. W cztery lata po śmierci ojca, syn - towarzysz husarski - padł rażony tatarską strzałą w bitwie pod Zborowem na Podolu. Krzysztof Baldwin żonaty był dwukrotnie, po raz pierwszy ojciec wyswatał go w bardzo młodym wieku z szesnastoletnią Anną Zebrzydowską, pochodzącą również ze słynnej magnackiej rodziny. Zmarła ona w kilka lat po ślubie, jeszcze przed ukończeniem budowy zamku.

 

Młody wdowiec poślubił po jakimś czasie Teresę Tarłównę która, jeśli wierzyć inskrypcjom zachowanym na ścianach dziedzińca zamkowego, gdzie Ossoliński kazał wymalować konterfekty bliskich sercu krewnych i przyjaciół, stała się dla męża i teścia ukochaną żoną i synową najmilszą. Niedługo też przeżyła swego młodego męża.

  Być może to właśnie młodzi państwo Ossolińscy wędrują nocami wśród ruin zamku, którego posiadaniem cieszyli się tak krótko za życia.