Czarna Księżniczka z Szamotuł

  Stare wielkopolskie miasteczko Szamotuły słynie z trzech rzeczy. Tutaj napisany został pierwszy, zachowany do dziś, list miłosny po polsku. Z początkiem XV stulecia nieznany nadawca pisał do swej miłej: (...) Wiedz moja najmilsza panno, iże, akolisiem ja od ciebie daleko, a wszakoż nie była ani nie będzie nad cie jina miła, jeno ty sama panno milejsza ma (...).

  Koło kolegiaty rosną trzy, najokazalsze bodaj w Polsce, wiązy o siedmiometrowym obwodzie: Wiąz Marysieńki, Sobieskiego i Roku 1683.

  W miejscowym parku wreszcie, przy ulicy Świerczewskiego, wznosi się ceglana wieża, zwana Basztą Czarnej Księżniczki lub Basztą Halszki, jedyna pozostałość potężnego niegdyś zamku Nałęczów-Szamotulskich.

  W roku 1513 zamek jako wiano Katarzyny Szamotulskiej przechodzi na własność Łukasza Górki i on to właśnie w roku 1518 wznieść każe ową budowlę, stanowiącą obronna wieżą mieszkalną. Właśnie nie opodal tej baszty nocami pojawia się widmo młodej kobiety w czerni.

  Relację ze spotkania z Czarną Księżniczką usłyszeliśmy od jednego z najstarszych mieszkańców Szamotuł, pana Piotra B., który wkrótce po zakończeniu działań wojennych wyprawił się do Poznania i około jedenastej wieczór wracał do domu. Droga wypadła mu koło baszty. Świecił księżyc i w jego świetle wyraźnie ujrzał postać kobiecą, w czarnej, żałobnej sukni, idącą powoli w stronę sadzawki. Zdziwiło go to, bo nie były to czasy, kiedy kobiety same przechadzały się po parku, tym bardziej, że owa pani wyglądała na osobę młodą i wyraźnie nie spieszyła się nigdzie. Zainteresowany przystanął, ale w tym momencie księżyc zaszedł za chmurę, a gdy znów się wynurzył nie było już widać nikogo.

  Gdy wrócił do domu opowiedział o tym zdarzeniu żonie, która wcale się nie zdziwiła, tylko pełna emocji powiedziała, że to musiała być owa słynna Halszka, o której w dzieciństwie słyszała. Matka i babka małżonki pana Piotra wielokrotnie widywały zjawę, najczęściej właśnie jesienią, krążącą wokół baszty. Opowiadały także o dobiegających z baszty westchnieniach i jękach.

 

  W Szamotułach można usłyszeć różne wersje opowieści o Czarnej Księżniczce.

  Powiadają, iż była to młoda dziewczyna, która pokochała pazia. Rozgniewany ojciec kazał zakryć jej twarz żelazną maską i zamknąć w zachowanej do dziś wieży, gdzie po czternastu latach dokonała żywota. Inni mówią, iż nie była to panna lecz niewierna żona i okrutna kara spotkała ją za zdradę małżeńską.

  W każdej legendzie tkwi ziarno prawdy. W opowieściach o Czarnej Księżniczce nie jest to nawet ziarno, lecz cały korzec. Historia Halszki z Ostroga - takie bowiem nazwisko nosiła owa nieszczęsna dama, której widmo ukazuje się nocami wokół baszty - obfituje w tak niezwykłe wydarzenia, tak pełna jest tragicznych, niesamowitych wypadków, iż legendy nie mogą się z nią równać. Spróbujmy ją tu zrelacjonować, opierając się na zachowanych źródłach historycznych, przede wszystkim na nieocenionych Dziejach w koronie polskiej Łukasza Górnickiego i Bezkrólewia ksiąg ośmiorga Świętosława Orzelskiego.

  W końcu listopada roku 1539 księżna Beata (Bieta) Kościelecka-Ostrogska, nota bene naturalna córka króla Zygmunta Starego, powiła na zamku w Ostrogu dziecię płci żeńskiej, któremu na chrzcie dano imiona Elżbieta Katarzyna, a zwano je Halszką. Po śmierci ojca, księcia Ilji Ostrogskiego, opiekę nad dziewczynką objął jej wuj, książę Wasyl Konstanty Sanguszko.

Jedynaczka była dziedziczką bajecznych dóbr, rozległej szych niż niejedno udzielne księstwo w ościennych krajach, natura nie poskąpiła jej urody, nic więc dziwnego, że o jej rękę ubiegały się całe zastępy konkurentów. Był wśród nich także bratanek opiekuna panny, młody Dymitr Sanguszko.

dalej