Najpełniejszy choć stronniczy opis wypadków odnaleźć można u współczesnego owym zdarzeniom szwedzkiego historyka Samuela Pufendorfa, w dziele zatytułowanym De Rebus a Carolo Gustavo Gestis, którego odnośny fragment w polskim tłumaczeniu brzmi:

  Gdy król ruszył na Toruń, ks. Adolf Jan obrócił się ku Żninowi (...) Ciągnącemu na Mogilno księciu doniesiono, że w pobliskim zamku gołanieckim właściciel jego z pewną ilością szlachty i 200 chłopami knuje coś przeciw Szwedom. Wysiał tam więc oddział konny aby ich poskromić. Wezwani do poddania się, zamknąwszy się w zamku zaraz zaczęli strzelać i kilku (Szwedów) ranili. Sprowadzono więc natychmiast cztery działa, które rozbiły bramę, a Szwedzi pospiesznie wpadli i przeszkodzili wysadzić most (?). Rozwaliwszy palisadę Szwedzi spuścili most zwodzony, wpadli na zamek i co było pod bronią wycięli. Kobiety wziął w opiekę generał Bulow by me zostały znieważone i odprowadziwszy do obozu wypuścił na wolność (...)

  Tyle historyk szwedzki o szturmie Gołańczy. Pominąwszy już pewne niejasności dotyczące owego mostu, rycerski postępek Szwedów w stosunku do kobiet wydaje się mało prawdopodobny, zwłaszcza w świetle innego przekazu, bardziej wiarygodnego, bo sporządzonego przez naocznego świadka owych wydarzeń. Otóż w miejscowym kościele, w księgach parafialnych dochował się następujący zapisek:

  Roku Pańskiego 1658.

Po zdobyciu Zamku Gołanieckiego czcigodny Jan Stolicki proboszcz kościoła Gołanieckiego z wielebnym Świerkowskim i wielebnym Albertem Wołkowiczem zginęli z okrutnych rąk wojska szwedzkiego wraz z 425 osobami z ludu, za których westchnij kto czytasz.

 Przeze mnie, Wawrzyńca Zabiłdowskiego, proboszcza Gołańczy ta notatka ochrzczonych spisana.

A zatem wypadki, które rozegrały się w Gołańczy, wyglądać musiały zgoła inaczej niż opisuje to Szwed. Tym bardziej, że w innych zapiskach historycznych zachowała się wzmianka o dziewczynie, która rzuciła się z murów w tym samym pamiętnym roku 1655.

  Nazwiska jej jednak ani imienia nie udało się ustalić.