Giulio Piantini - pan na zamku w Siedlisku
     

    Jeden z najciekawszych zabytków naszego województwa wreszcie ma szansę na odbudowę. Włoski inwestor obiecuje, że za kilka lat zamek w Siedlisku będzie prawdziwą perłą turystyczną.

    Przez lata mury zamczyska nad brzegiem Odry w Siedlisku pod Nową Solą straszyły resztkami stropów i kikutami wieżyczek. Obecnie kompleks pałacowo-zamkowy jest w tak opłakanym stanie, że aż trudno sobie wyobrazić, jak wyglądał w czasach świetności. A jego historia sięga XVI w., kiedy to na zlecenie Jerzego Schönaich rozpoczęła się budowa zamku. Fortyfikacje, kaplicę zamkową i budynek bramny zaprojektował Walenty von Saebisch, którego dziełem są także umocnienia Wrocławia i Świdnicy. Pod koniec II wojny światowej budowlę zniszczyli żołnierze radzieccy. 

    O odbudowie kompleksu myślano od lat. Zawsze jednak brakowało funduszy na rekonstrukcje ogromnego założenia. W 1964 r. opiekę nad zamkiem przejął zielonogórski szczep Makusynów. Pod wodzą Zbigniewa Czarnucha harcerze odgruzowywali ruiny, organizowali tam turnieje rycerskie, festyny. W 2003 r. zamek kupił prywatny właściciel z Nowej Soli za 257 tys. zł. Ponad rok temu całość odkupił od niego Giulio Piantini, prezes firmy Arcobaleno. - Urzekło mnie to fantastyczne miejsce. Jestem zakochany w ziemi lubuskiej, a w szczególności w rejonie Odry - tłumaczy włoski inwestor. 

    Od razu wziął się ostro do pracy. Już jest gotowa koncepcja zagospodarowania terenu i plan remontu. - Na szczęście zachowały się fundamenty i fragmenty zdobień. Na tej podstawie udało nam się w miarę wiernie odtworzyć wygląd kompleksu - przekonuje dr Maciej Małachowicz z Politechniki Wrocławskiej, który wraz z zielonogórskim architektem Jerzym Gołębiowskim opracowuje projekt odbudowy Siedliska. - Planujemy etapowanie inwestycji, bo lepiej zrobić trochę mniej, ale dobrze, niż wszystko na raz, ale niedokładnie, tanio i za szybko. Będziemy się z inwestorem pilnować wzajemnie, by zachować jak najwięcej zabytkowych elementów, ale i usatysfakcjonować właściciela. Na szczęście jest on bardzo wrażliwy na wartości historyczne obiektu - dodaje Gołębiowski. 

    Była część zamkowa z kaplicą, mauzoleum i budynkiem bramnym będzie udostępniona dla wszystkich. Ma ona zostać wyremontowana najszybciej. Jak planuje inwestor, po komnatach zamku będziemy mogli przechadzać się już za trzy lata. - W kaplicy będzie można brać śluby, a w muzeum będą się odbywały m.in. aukcje antyków i dzieł sztuki. Planujemy też oddanie pomieszczenia na spotkania samorządowców - zdradza Piantini. Kolejny etap to odbudowa części rezydencjalnej, która ma mieć już charakter komercyjny. To ona ma przynosić profity inwestorowi. Będzie tam hotel, duża sala na 200 osób, sale konferencyjne, restauracja. 

    Jak zaznacza Barbara Bielinis-Kopeć, lubuski wojewódzki konserwator zabytków, obecnie jest moda na odbudowę zamków czy pałaców i często niestety powstają disneyowskie potworki, które potem są problemem dla konserwatorów. - W tym przypadku inwestor rozpoczął jednak przygotowania jak należy. Wystąpił o zalecenia, zatrudnił nie tylko architekta, który ma opracować nowe funkcje obiektu, ale i specjalistę dr. Małachowicza, który ma ocenić wartości zabytkowe kompleksu. Jest duża szansa, że tutaj fantazjowania nie będzie, ale że zostanie rzeczywiście odtworzony dawny wygląd siedliska - tłumaczy Barbara Bielinis-Kopeć.

    Całość ma być gotowa do końca 2012 r. Odbudowa siedliska będzie kosztować ok. 80-100 mln zł. Część pieniędzy ma pochodzić z funduszy unijnych. 

    Beata Tokarz

    Źródło: Gazeta Wyborcza Zielona Góra