Błędne ogniki w Reszlu

  Potężne baszty z czerwonej cegły. Grube mury z gankami strażniczymi i machikułami. Ostro sklepiona brama.

  Gotycki zamek biskupów warmińskich w Reszlu zachował się nad podziw dobrze. Wznieśli go, na przełomie czternastego i piętnastego stulecia, Krzyżacy, by pełnił rolę warownej zapory przeciw zagonom pogańskich Litwinów. Nim jednak zamek ukończono, Litwa została ochrzczona i to nie mieczem, a dzięki unii z Polską. Wkrótce także ziemia warmińska przeszła we władanie Korony. Reszelski zamek stał się siedzibą biskupów warmińskich.

  Po pierwszym rozbiorze Polski, w 1772 roku, władze pruskie zmieniły warownię na więzienie. Szczególnie złą sławą cieszy się po dziś dzień komnata w zachodniej baszcie. To właśnie tam, 20 sierpnia 1811 roku, spędziła swą ostatnią noc nieszczęsna mieszkanka Reszla, Barbara Zdunk, ostatnia bodaj kobieta w Europie oskarżona o czary. Tragiczna jej historia związana jest z pożarem, który strawił zamek i miasto w 1807 roku. Podobno wzniecili go zbuntowani więźniowie polityczni, którzy po obezwładnieniu załogi przeszli do organizujących się polskich oddziałów generałów Dąbrowskiego i Zajączka. Do takiej jednak wersji wydarzeń władze pruskie nie chciały się przyznać.

  Wyszukano kozła ofiarnego w postaci owej nieszczęsnej kobiety. 22 czerwca roku 1811 zapadł wyrok - śmierć przez spalenie na stosie.

  Ta straszliwa kara wzbudziła przerażenie. Zaczęto apelować, podobno sprawa oparła się nawet o króla, jednak sąd apelacyjny był nieubłagany. Wyrok zatwierdzono. 

  

 21 sierpnia 1811 roku, za murami miasta, na tak zwanej Szubienicznej Górze, przy drodze prowadzącej na Korsze, zapłonął jeden z ostatnich stosów w Europie.

  Minęło od tego wydarzenia wiele lat, obecnie reszelskim zamkiem opiekuje się Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne “Pojezierze”, a zawiadują artyści plastycy z Olsztyna - państwo Marshallowie. Zapewniają oni, że prócz krzyków puchaczy, które gnieżdżą się w rozpadlinach zamkowych murów, żadne tajemnicze odgłosy nie zakłócają im nocnego spoczynku.

  Nic w tym dziwnego, niepokojące bowiem i niewytłumaczalne zjawiska, o których usłyszeć można od dawnych mieszkańców Reszla, nie w zamku mają miejsce, lecz za murami miasta, nad rzeczką Sajna, kędy biegnie droga ku Biskupcowi. Minąć trzeba widoczny jeszcze zarys miejskich murów, koło starej kuźni skręcić w lewo, w aleję Wojska Polskiego, pozostawić za sobą Miejską Gazownię, Technikum Rolnicze i wreszcie ulicę l Maja, by dojść do podmokłych łęgów nadrzecznych.

  To właśnie gdzieś tutaj, wśród gęstych krzewów i zarośli znajduje się wejście do tajemniczego lochu, prowadzącego do zamku. Loch ten, odkryty w początkach naszego stulecia, nie cieszył się dobrą sławą: kto się weń zapuścił - nie powracał już nigdy. W 1914 roku Reszel okupowały przez czas pewien wojska carskie. Paru rosyjskich żołnierzy zapuściło się w tajemnicze podziemia. Nie odnaleziono ich nigdy. Władze wojskowe, obawiając się dalszych tego typu wypadków, kazały loch zamurować, a wejście zasypać. Uczyniono to tak skutecznie, że dziś nikt nie potrafi nawet wskazać miejsca, gdzie wejście się znajdowało. Być może, zagadkę wyświetlą archeolodzy, którzy w związku z pracami konserwatorsko - rewaloryzacyjnymi prowadzą w zamku badania i którzy ponoć znaleźli w jednej z baszt zejście do jakichś nieznanych podziemi. Może więc zagadka tajemniczego lochu zostanie wkrótce wyjaśniona.

dalej